GŁOGÓW. Chrobry lepszy od Widzewa

PA3_1923

Piłkarze Chrobrego Głogów pokonali legendę. Może upadającą, bo Widzew Łódź zajmuje dopiero ostatnie miejsce w tabeli, ale nie było łatwo. Właściwie to było ciężko. W drugiej połowie łodzianie doprowadzili do remisu, ale miejscowym udało się jeszcze wykorzystać tak naprawdę jedyną w tej części dobrą okazję i wygrali 3:2.

Dziś było trochę podobieństw do niedawnej potyczki z GKS-em Tychy, podczas której Chrobry dominował w pierwszej połowie, ale zgubił rytm w drugiej. W 8 minucie ponad bramką uderzył Łukasz Szczepaniak, ale w 14 trafił do niej Karol Danielak, któremu zresztą dogrywał Szczepaniak. Pomocnik pomarańczowo-czarnych znalazł się na prawie czystej pozycji, pomiędzy dwójką rywali i nie dał szans łódzkiemu bramkarzowi. W 23 minucie powinno być 2:0, bo najpierw piłkę po uderzeniu Mateusza Hałambca z bliskiej odległości, choć z ostrego kąta wybito niemal z samej linii bramkowej. Próbował poprawić Dominik Kościelniak, jednak tym razem Dino Hamzić uratował sytuację. Na kolejną nie trzeba było długo czekać. Po 120 sekundach rezultat podwyższył Szczepaniak, którego z boku świetnie wypatrzył i wyczekał na odpowiedni moment Damian Piotrowski.

Chrobry spokojnie dotrwał z korzystnym 2:0 do końca pierwszej części, ale podczas 15 minut przerwy znów coś poszło nie tak. Zespół stracił rytm gry i zaczął oddawać inicjatywę rywalom. Ci, mając trochę doświadczenia wyniesionego z gry w ekstraklasie, wiedzieli jak to wykorzystać. W 57 minucie Sławomira Janickiego pokonał głową po wrzutce z rzutu rożnego Damian Warchoł. A w 72 minucie do remisu doprowadził… Łukasz Bogusławski. Dajemy przed tym wielokropek nie ze względu na „samobója”, ale to do niedawna gracz łódzkiego RTS-u, który przed zbliżającym się spotkaniem zapowiadał, że nie ma do klubu sentymentu i będzie chciał się pokazać. Chciał dobrze, wślizgiem próbował skierować futbolówkę poza linię końcową, wyszło pechowo. Najbardziej chyba dla samego gracza. Na szczęście Chrobry podniósł się błyskawicznie. W tej połówce wypracował sobie właściwie jedyną dobrą szansę. Miała one miejsce dosłownie chwilę po stracie na 2:2. Już w 74 minucie decydujący cios zadał Piotrowski. Atakujący pole karne z prawej strony Szczepaniak sprytnie skupił na siebie uwagę przez dłuższą chwilę po czym odegrał do mającego więcej wolnej przestrzeni „Świrka”. Ten wiedział co z tym zrobić. Było jednak blisko tego, by pół żartem pół serio po zawodach mówiono, że stara miłości nie rdzewieje. Goście już w doliczonym czasie gry mieli setkę na 3:3. Będącego w świetnej sytuacji Rafała Augustyniaka tyle samo dobrze wyczuł Janicki. Z kompletu punktów mogli cieszyć się więc głogowianie.

fot. Paweł Andrachiewicz

Dodaj komentarz