Ponad 70 milionów złotych kosztowały KGHM Polską Miedź bezowocne, jak się okazało, badania geologiczne w Saksonii. Chodzi o obszary koncesyjne Weisswasser i Weisswasser II. Poszukiwania złóż rud miedzi na tym terenie trwały pięć lat. KGHM wystąpił już do Wyższego Saksońskiego Urzędu Górniczego we Freibergu o uchylenie zezwoleń w tym zakresie.
Wszystko zaczęło w 2007 roku, kiedy to Herbert Wirth, ówczesny wiceprezes spółki KGHM Cuprum, a potem prezes całego miedziowego koncernu, podjął decyzję o zaangażowaniu się w projekt poszukiwania złóż rud miedzi za Odrą, w Weisswasser. Badania geologiczne trwały pięć lat.
– Wyniki wykazały bardzo małą mineralizację, co spowodowało, że KGHM zadecydował o zakończeniu projektu – mówi Anna Osadczuk z Departamentu Komunikacji KGHM.
Takim obrotem sprawy nie jest zdziwiony Józef Czyczerski, przewodniczący miedziowej „Solidarności” i przedstawiciel załogi w Radzie Nadzorczej KGHM. Jak dodaje, już w 2010 roku pojawiły się informacje, że to przedsięwzięcie jest pod dużym znakiem zapytania.
– Ze wszystkich danych wynikało, że to przedsięwzięcie nie ma szans bytu – przypomina związkowiec. – Jedyny otwór na ponad dwadzieścia wywierconych, z roku 1960, wykazywał mineralizację. To było zbędne wydawanie środków.
Anna Osadczuk podkreśla, że „był to projekt eksploracyjny i przez cały czas nie wyszedł z fazy badań”.
– Od 2011 do 2015 roku wykonano pięć otworów, co kosztowało niecałe 15 milionów euro – dodaje Anna Osadczuk.
Szef „Solidarności” twierdzi, że gdyby Niemcy byli przekonani, że mają na swoim terenie złoża rudy miedzi, to sami zajęliby się ich wydobyciem, a nie czekali, że zrobi to polska firma. Poza tym, zwraca uwagę na „dziwne interesy” – jak to określa – prezesa Wirtha z mieszkańcami Niemiec wskutek czego KGHM „musiał ponieść pełne koszty tej inwestycji”.
Przeczuwając, że projekt badawczy za Odrą jest bezcelowy, już w 2010 roku Czyczerski złożył w legnickiej prokuraturze wniosek o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa miedziowej spółki. Wtedy nie wszczęto postępowania.
– Jestem przekonany, że dziś prokuratura powinna wrócić do mojego wniosku i sprawdzić, co się stało po tylu latach z tym projektem – dodaje związkowiec.
Zobacz także:
UR