Zginął na pasach, nikt mu nie pomógł! (WIDEO, FOTO)

Zaledwie kilka dni temu pisaliśmy, że przejście dla pieszych w pobliżu Castoramy, prowadzące do Miroszowic jest niebezpiecznie, a dziś zginął tam 19-latek. Uderzył w niego autobus. Mimo że podróżowało nim kilkanaście osób, nikt nie pomógł potrąconemu nastolatkowi. – To bardzo smutne. Kilkanaście osób na miejscu zdarzenia, wszyscy patrzą, mężczyzna umiera, nikt mu nie pomaga – usłyszeliśmy na miejscu wypadku od aspiranta sztabowego Jana Pociechy, oficera prasowego lubińskiej policji.

19-letni mieszkaniec powiatu średzkiego najprawdopodobniej był na przejściu dla pieszych, gdy przed godziną 6 uderzył w niego autobus jadący drogą krajową nr 36 od strony Polkowic w kierunku Wrocławia.

– Trwają oględziny miejsca zdarzenia, będziemy wyjaśniać jego okoliczności, jak do niego doszło, jaki był faktyczny przebieg i kto zawinił – mówi aspirant sztabowy Pociecha.

Potrąconemu nastolatkowi pomocy udzielili dopiero policjanci. Kilkanaście osób podróżujących autobusem tylko stało i patrzyło…

– Policjanci, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce tego zdarzenia, zauważyli grupę gapiów: pasażerów z autobusu oraz innych świadków zdarzenia. Osoby te stały przy mężczyźnie i nikt nie udzielał mu pomocy. Dopiero policjanci podjęli próbę reanimacji, którą następnie kontynuowali nasi koledzy z pogotowia ratunkowego – relacjonuje oficer prasowy lubińskiej policji.

Czy można było uratować życie 19-latkowi? W ratownictwie mówi się o „platynowych 10 minutach”, czyli czasie od wezwania pomocy do przyjazdu służb ratowniczych oraz „złotej godzinie”, czyli czasie od chwili wypadku do momentu, gdy ranny trafi na stół operacyjny. To, co się wydarzy w obu tych okresach, może zadecydować o czyimś życiu lub śmierci. Nie wszystkie czynności będziemy mogli wykonać sami, ale – jak zapewniają i ratownicy, i policjanci – z pewnością nie możemy nikomu zaszkodzić.

Przede wszystkim trzeba zadbać o własne bezpieczeństwo, bo dobry ratownik to żywy ratownik. Gdy jesteśmy pewni, że nic nam nie zagraża, trzeba zadbać o bezpieczeństwo poszkodowanego.

– W pierwszej kolejności sprawdzamy, czy oddycha, udrażniamy drogi oddechowe, sprawdzamy, czy poszkodowany reaguje na nasz głos, czy się porusza i dopiero wtedy dzwonimy po pomoc. Właśnie w tej kolejności, żebyśmy mogli przekazać dyspozytorowi służb ratunkowych jak najwięcej informacji o stanie poszkodowanego – mówi ratownik medyczny Rafał Świątkiewicz. – Najgorszą rzeczą w takiej sytuacji jest bezczynność – dodaje Świątkiewicz. – Trzeba pamiętać, że kiedyś sami możemy znaleźć w takiej sytuacji, kiedy ktoś nie udzieli nam na czas pomocy. Niestety, ludzie chyba nie chcą sobie tego uświadamiać i wmawiają sobie, że im na pewno nic złego się nie stanie – stwierdza.

Zaledwie kilka dni temu pisaliśmy o przejściu dla pieszych, na którym dziś doszło do tragicznego wypadku. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, której podlega droga krajowa nr 36, właśnie przebudowuje skrzyżowanie dróg krajowych 3 i 36 w pobliżu Castoramy. Jednak nowego przejścia dla pieszych w projekcie tej inwestycji nie przewidziano. Zakłada on jedynie oświetlenie drogi w miejscu istniejącego przejścia za Castoramą. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Dwa dni temu nasz reporter też miał okazję przekonać się, jak jest tam niebezpiecznie. Gdy przechodził przez jezdnię, by zrobić zdjęcie, o mały włos nie potrącił go pędzący samochód.

Fot. Marta Czachórska

Dodaj komentarz