„Zamknij mordę, bo nie mogę zebrać myśli” – mocny wpis pacjentki szpitala

Już ponad 700 komentarzy można przeczytać pod postem, jaki na swoim profilu facebookowym umieściła Sylwia Biały. Kobieta dość szczegółowo opisuje w nim, jak miała być traktowana przez lekarzy i personel podczas swojego ostatniego pobytu w szpitalu Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie. Wpis zyskuje coraz większą popularność w sieci – udostępniło go już ponad 1,5 tys. internautów, a jutro historię lubinianki może poznać cała Polska. Do sprawy odniosła się także rzeczniczka prasowa placówki.

„Tylko kretyn podpisuje dwa formularze”, „Zamknij mordę, bo nie mogę zebrać myśli” – między innymi takie słowa mieli kierować lekarze szpitala przy ul. Bema do Sylwii Biały, która do lubińskiej lecznicy zgłosiła się ponad dwa tygodnie temu. Jej poród rozpoczął się tuż po północy 8 stycznia. Razem ze swoim partnerem nie dopuszczali do siebie myśli, że coś niedobrego może się jeszcze wydarzyć. – To miał być koniec, nasz happy end. Nasza radość nie trwała długo. Koszmar rozpoczął się już na izbie przyjęć… – wspomina pacjentka.

Pani Sylwii bardzo zależało na urodzeniu dziecka poprzez cesarskie cięcie, ale jak twierdzi, nikt w szpitalu nawet nie chciał o tym słyszeć. – Pomimo mojej historii medycznej, zakwestionował potrzebę cesarki mówiąc, że nie będzie się ze mną pieścił jak reszta lekarzy. Autorytatywnie kazał usiąść na fotelu ginekologicznym, na który ledwo i w bólach udało mi się wejść – opisuje zachowanie lekarza lubinianka, twierdząc, że przeżyła w „festiwal upokorzenia”.

Cały post można przeczytać tutaj. Jutro rano, czyli w czwartek 24 stycznia, kobieta ma opowiedzieć swoją historię w programie „Pytanie na śniadanie” w TVP 2. Zamierza także skierować sprawę do prokuratury, powiadomić o niej Narodowy Fundusz Zdrowia oraz pozwać szpital. – Chcemy, żeby on poniósł konsekwencje i nie pozwolimy zamieść sprawy pod dywan. Nikt nas nie przeprosił, oprócz kierownika oddziału. Nikt nie zaproponował pomocy psychologicznej – mówi w rozmowie z nami.

Z takim opisem sytuacji nie zgadza się Anna Szewczuk-Łebska, rzeczniczka prasową RCZ, wskazując, że ostateczna ocena co do najlepszego i najbezpieczniejszego dla malucha oraz mamy sposobu porodu za każdym razem należy do lekarza, który przyjmuje pacjentkę i anestezjologa.

– Pacjentka, o której mówimy, zgłosiła się do szpitala w bardzo zaawansowanej fazie porodu. Dlatego z uwagi na brak bezwzględnych wskazań do cięcia cesarskiego, lekarz wskazywał poród  siłami natury jako bezpieczniejszy dla dziecka. Ponieważ pacjentka odmawiała współpracy, lekarz dyżurny, działając pod dużą presją czasu, musiał podjąć decyzję o przeprowadzeniu zabiegu w trybie nagłym. Najważniejsze było bezpieczne urodzenie dziecka przy  jak najmniejszym uszczerbku na zdrowiu mamy – mówi Szewczuk-Łebska. – Po wstępnej analizie dokumentacji i rozmowach z personelem, które przeprowadziliśmy wynika, że z medycznego punktu widzenia cały proces został wykonany prawidłowo – dodaje.

Przedstawicielka szpitala podkreśla również, że w sytuacjach, w których cesarskie cięcie nie było wcześniej planowane, podczas akcji porodowej priorytetem dla lekarzy jest wyłącznie zdrowie dziecka i matki. Na dalszy plan schodzą wówczas kwestie estetyczne, które są uzależnione od indywidualnych cech każdej osoby, takich jak np. elastyczność skóry.

Rzeczniczka odniosła się także do sposobu traktowania Sylwii Biały przez lekarzy RCZ oraz przedstawiła stanowisko szpitala w związku z zaistniałą sytuacją.

Osobną sprawą są odczucia odnośnie atmosfery podczas wykonywania procedur medycznych. Podniesione głosy, które słychać dookoła, wynikają zwykle z bardzo dużego napięcia pracujących tam ludzi, wywołanego poważnym stanem medycznym pacjentów, jak było w tym przypadku. Niemniej jednak jest nam przykro, że pacjentka nie jest zadowolona, bo bardzo zależy nam, żeby pacjenci czuli się w naszym szpitalu dobrze i bezpiecznie. To dlatego prowadzimy ankiety wśród pacjentów na temat ich zadowolenia z naszych usług oraz sprawdzamy każdy sygnał, sugerujący jakiekolwiek nieprawidłowości po naszej stronie. Procedurę wyjaśnienia tej sprawy uruchomiliśmy bezpośrednio po wysłuchaniu pacjentki, jeszcze przed wpłynięciem jej skargi na piśmie. Żałujemy, że Pani Biały nie dała nam szansy na odniesienie się do zarzutów tylko opisała sytuację w mediach społecznościowych. Z oczywistych względów w salach badań nie ma monitoringu, dlatego mamy tu do czynienia z sytuacją, w której możemy oprzeć się wyłącznie na subiektywnych relacjach pacjentki i pracowników. Wiemy jednak jak poważna była ta sytuacja od strony medycznej i jak dużo zostało zrobione, aby dziecko przyszło bezpiecznie na świat. Dlatego jest nam również przykro, że lekarze, położne i cały szpital są obecnie obiektem ataków ze strony rodziców dziecka.

– czytamy w odpowiedzi mailowej.

Dodaj komentarz