Serial o ślimaczącym się remoncie ulic na legnickim Tarninowie trwa w najlepsze i nic nie wskazuje na to, by miał się w ogóle zakończyć. Opieszałość w realizacji inwestycji krytykują już nie tylko kierowcy i mieszkańcy okolicznych kamienic. Do chóru oburzonych dołączyli także poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki, a nawet… sam prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski.
Od ponad dwóch miesięcy nieprzejezdne są różne fragmenty ulicy Rataja, choć według zapewnień magistrackich urzędników, inwestycja miała się zakończyć w połowie września. Następnie z ruchu wyłączona została ulica Oświęcimska, będąca przedłużeniem tej pierwszej. Wszystko to sprawia, że ruch w całej dzielnicy został sparaliżowany. Gigantyczne korki tworzą się zwłaszcza w godzinach szczytu.
Prezydent przyznaje, że nad tym ubolewa. Widzi, jak wygląda postęp prac, bo budowę dogląda niemal codziennie. Przed południem na ulicy Rataja zastaliśmy dość liczną ekipę budowlaną, podczas gdy kawałek dalej pracowało raptem pięciu robotników. W tym tempie nie wiadomo czy remont w ogóle uda się zakończyć w tym roku. – Nie podoba mi się to! – przyznaje włodarz miasta.
Sytuacja jest patowa, ponieważ wykonawca nie spieszy się z wykonaniem zadania, a dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Legnicy, odpowiedzialny za te inwestycje, nie widzi większego problemu i z rozbrajającą szczerością przyznaje, że podpisał aneks do umowy z wykonawcą, który upływa 30 października. – Prace posuwają się do przodu. Czy zdążą? Zobaczymy! – mówi Andrzej Szymkowiak.
Ta sama firma z Lubina wygrała przetarg również na remont sąsiedniej ulicy Mickiewicza. Tutaj budowlańcy mają czas do listopada. Teoretycznie.
Szef ZDM mówi o zdrowym rozsądku przy kolejności prowadzonych prac. Według innej teorii, wspomniany zdrowy rozsądek nakazywałby raczej skierować sprawę do prawników, by nieterminowemu wykonawcy jak najszybciej wypowiedzieć umowę, a nie pozwalać mu na dalszy paraliż miasta.
.