Śmierdzący problem i płonące odpady

Mieszkańcy Starego Jawora protestują przeciwko działalności prowadzonej na terenie byłej cukrowni przez firmę Ecogold Paliwa. Spółka zajmuje się m.in. gospodarką odpadami. I tu leży pies pogrzebany…

W Jaworze i okolicach o Ecogold mówi się potocznie jako o nielegalnej spalarni. Takim pogłoskom sprzyja fakt, że od czasu kiedy firma rozpoczęła działalność, odnotowano już kilka pożarów odpadów. Nieformalnie była mowa o podpaleniach, jednak żadne śledztwa i dochodzenia tego nie potwierdziły. Bywa, że na terenie firmy – czasem w nocy – rozładowywane są ciężarówki z odpadami. Do tego dochodzi kurz, kolorowy pył i nieprzyjemny zapach.

Pozwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej w sąsiedztwie domów mieszkalnych firma otrzymała od Starostwa Powiatowego w Jaworze w 2014 roku. W świetle prawa i dokumentów Ecogold działa bez zarzutu. Po czasie jednak mieszkańcy zaczęli narzekać na uciążliwe zapachy, złe samopoczucie i powtarzające się pożary. – Zebraliśmy 600 podpisów w sprawie likwidacji popularnie zwanej u nas „spalarni”. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, więc zaskarżyłam tą decyzję do sądu. O sprawie powiadomiliśmy kancelarię premiera – mówi stojąca na czele niezadowolonych mieszkańców Anna Kozak.

Mieszkańcy Jawora od kilku miesięcy powiadamiają urzędników, wzywają policję i próbują rozmawiać z przedstawicielami uciążliwej firmy. Wczoraj strony sporu spotkały się, aby szukać rozwiązania problemu.

– Chcemy dialogu z mieszkańcami. Nie chcemy być nieproszonymi gośćmi i chcemy to zmienić. Nie chcemy walczyć przez sądy i prokuratora. Jestem zadowolony z dzisiejszych rozmów i widzę perspektywy rozwiązania problemu – powiedział nam Ingo Behrens, prezes zarządu i właściciel firmy Ecogold Paliwa. Zadowolenia ze spotkania nie ukrywał też Krzysztof Świtała, prokurent spółki.

Ingo Behrens, prezes zarządu i właściciel firmy Ecogold Paliwa sp. z o.o.

– Nawiązała się jakaś nić między mieszkańcami a naszą firmą. Robimy wszystko, żeby nie było więcej pożarów, nie chcemy być uciążliwi – podkreślał przedstawiciel firmy.

Ze względów zdrowotnych nieobecny na spotkaniu był starosta jaworski  Stanisław Laskowski, który wydał pozwolenie na prowadzenie działalności w tym miejscu.

– Staroście przekażę, że ludzie są niezadowoleni z działalności tej firmy. Jak najszybciej skierujemy pismo do Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska o stanowcze wyeliminowanie wszelkich nieprawidłowości – powiedział reprezentujący powiat naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami i środowiska, Zbigniew Stręk. – Absolutnie rozumiem mieszkańców Starego Jawora. Potrzebują teraz wsparcia i solidarności. Wspólnie z powiatem będziemy działać, aby jaworzanie mieli dobre warunki do życia – zapewnił burmistrz Jawora Emilian Bera.

Choć w rozmowie z nami wszyscy wypowiadali się w sposób zrównoważony, to spotkanie nie przebiegło spokojnie. Były słowne przepychanki, przekrzykiwanie się i straszenie sądem. Mieszkańcy tracą cierpliwość i nic dziwnego, bo z ust prokurenta usłyszeli, że jak im nie pasuje, to… zawsze mogą się wyprowadzić. Niektórzy chcieli już ruszyć po taczkę jako środek transportu dla przedstawicieli firmy.

Zdeterminowani mieszkańcy zapowiadają, że będą szukać pomocy w rządzie i twierdzą, że czują się oszukiwani w świetle prawa. Według nich śmieci i odpady spalane są w ramach przypadkowych samozapłonów nazywanych przez firmę „zapożarzeniami”. Kiedy kolejne „zapożarzenie”? – Rozumiem ironię w tym pytaniu. Myślę, że nie będzie już następnego „zapożarzenia” – zapewnił Krzysztof Świtała.

Dodaj komentarz