W legnickim Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej trwają ostatnie przygotowania do sobotniej premiery „Makbeta” Wiliama Szekspira. Zarówno reżyser, jak i odtwórca tytułowej roli odżegnują się od współczesnych skojarzeń, dając do zrozumienia, że spektakl ten będzie raczej projekcją czasów, które niechybnie nadchodzą. I to szybciej niż nam się wszystkim wydaje. Innymi słowy: katastrofa wisi w powietrzu!
Po trupach do celu – to najkrótsza recenzja szekspirowskiego „Makbeta” – ponurej historii o zgubnej namiętności, jaką jest władza. Tutaj – ten jeden z najsilniejszych afrodyzjaków ludzkości – w sensie dosłownym morduje przyjaźń i lojalność, a co za tym idzie: samoocenę oprawcy. I choć klasyczna opowieść osadzona jest w średniowiecznych realiach, nigdy nie straciła na aktualności.
Dyrektor legnickiej sceny Jacek Głomb przypomina, że jego teatr ma szczęśliwą rękę do dramatów Szekspira. Ostatni raz „Makbet” wystawiany był na legnickiej scenie w stanie wojennym – dokładnie 35 lat temu. Teraz jego reżyserii podjął się 71-letni Lech Raczak, który w swym dorobku ma tyle samo przedstawień, co i lat. Co zaskakujące, ten legendarny i ceniony twórca okazał się szekspirowskim debiutantem, bowiem przez większą część życia zajmował się teatrem autorskim i eksperymentalnym. – Dotąd byłem daleki od teatrów dramatycznych – przyznaje reżyser.
Według Lecha Raczaka, ten spektakl można traktować nieomal metafizycznie. Artysta nie ukrywa, że taka interpretacja byłaby mu najbardziej bliska. Jednak, jako doświadczony twórca, z pokorą przyznaje, że dopiero zderzenie z reakcją publiczności da odpowiedź na pytanie, o czym jest ten spektakl.
W tytułowej roli tragicznego Makbeta publiczność zobaczy fenomenalnego Rafała Cielucha. Artystę nieszablonowego. Aktora będącego zaprzeczeniem współcześnie znanej komercji. Natomiast w postać Lady Makbet wciela się Magda Skiba (na zdjęciu obok).
Sobotnia premiera bez wątpienia będzie teatrem wyobraźni. Wymagającym odrobiny skupienia. Bez popcornu i 30-minutowych reklam.
.