KGHM. Sąd Najwyższy po stronie związkowców

Sad_NajwyzszyPowołanie do rady nadzorczej KGHM przedstawicieli wybranych przez załogę jest obowiązkiem zgromadzenia akcjonariuszy. Tak orzekł Sąd Najwyższy. Sprawa trafiła ponownie na ścieżkę sądową, ponieważ o kasację wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu o tej samej treści, wnioskował zarząd Polskiej Miedzi.

– Chcemy wykorzystać całą ścieżkę prawną w sprawie uchwał, które nie istnieją – tłumaczyła posunięcie władz KGHM Anna Osadczuk z departamentu komunikacji miedziowej spółki.

Sędzia Sądu Najwyższego stwierdziła, że walne zgromadzenia, podczas których związkowcy byli niepowoływani, zostały przeprowadzone niezgodnie z dobrymi obyczajami. Po tym, jak nie podjęto uchwał, należałoby jeszcze zagłosować nad uchwałami stwierdzającymi jasno, że kandydat nie został powołany, czyli tzw. uchwałami negatywnymi. Nie zrobiono tego jednak, a uchwał niepodjętych nie można nawet zaskarżyć. Takie zachowanie walnego zgromadzenia sąd mocno skrytykował.

Jest to precedens, nie tylko w historii KGHM, dlatego też sprawa ciągnęła się od 2011 roku. Wówczas – jak twierdzili związkowcy – z polecenia ówczesnego Ministra Skarbu Państwa, Aleksandra Grada, większością głosów walnego zgromadzenie zadecydowało o niepowołaniu wybranych przez załogę  do rady nadzorczej. Miała to być konsekwencja udziału tychże związkowców w majowej pikiecie przed siedzibą władz Polskiej Miedzi.

Związkowcy chodzili od jednego sądu do drugiego. Argumentowali, że zgodnie z ustawą o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, wybór pracowników jest wiążący dla walnego zgromadzenia. Według spółki, a konkretniej posiadającego kontrolujący ją pakiet akcji skarbu państwa, akcjonariusze mają prawo do głosowania według własnego uznania.

– Dla mnie i dla wszystkich, którzy znają zapisy ustawy, sprawa była jasna i oczywista – mówi Józef Czyczerski, przewodniczący SKGRM NSZZ „Solidarność”. – Przez trzy lata sprawy toczyły się w sądach, a nawet po wyroku Sądu Najwyższego słyszę wypowiedzi tzw. ekspertów, którzy oceniają, że jest on nietrafny i że zapisów ustawy nie należy interpretować dosłownie. Jak widać wystarczy dobrze zapłacić prawnikom i są oni w stanie udowodnić wszystko. Władze spółki wydały olbrzymie pieniądze, żeby udowodnić całej Polsce, że przepisy ustawy sobie, a ci którzy mają pieniądze mogą się nimi nie przejmować – dodaje.

Sąd Najwyższy stanął po stronie związkowców. Nie oznacza to jednak, że wobec spółki czy Ministerstwa Skarbu Państwa zostaną wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje, choć – jak twierdzi Józef Czyczerski – byłoby za co.

– Przez te trzy lata kolejni ministrowie skarbu państwa łamali ustawę, mimo że są to ministrowie konstytucyjni. W spółce w tym okresie podejmowano strategiczne decyzje. Na przykład zbyto udziały w Polkomtelu, a pieniądze wytransferowano do Kanady, chociaż w tym czasie nie było pełnej reprezentacji w radzie nadzorczej. Nie chcieli ludzi, którzy patrzyliby im na ręce. Podjęli decyzje, które za parę lat okażą się naprawdę szkodliwe dla tego przemysłu w Polsce – mówi Czyczerski. – Oczekuję, że coś zrobi z tym teraz rząd. Nie może być tak, że minister w państwie demokratycznym, łamie ustawę i siedzi cicho, udając że się nic nie stało – dodaje.

Dodaj komentarz