Zwykły nadzór czy patologia na komendzie?

Czy złotoryjscy policjanci muszą się tłumaczyć komendantowi z niskiej  aktywności i efektywności podczas swoich służb? Tak uważa Patryk Tomaszewski, który jako dowód wskazuje opublikowany niedawno na swoim profilu społecznościowym wewnętrzny dokument Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi. Komenda stanowczo tym zarzutom zaprzecza. 

Patryk Tomaszewski od kilku miesięcy zajmuje się społeczną kontrolą policji. Sygnały o nieprawidłowościach napływają do niego z całej Polski. Na większość z nich reaguje, publikując zazwyczaj zdjęcia i filmiki na swoim profilu na Facebooku lub kanale YouTube. Niektóre sprawy stara się też rozwiązywać, powiadamiając właściwe instytucje lub składając zawiadomienia do prokuratury. Taki rezultat ma jego interwencja w sprawie złotoryjskiej komendy. – Złożyłem już zawiadomienie o popełnionym przestępstwie do Prokuratury Rejonowej w Złotoryi. Podobne zawiadomienie zamierzam też wysłać do Komendy Głównej Policji, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz do Biura Spraw Wewnętrznych w Warszawie – informuje Tomaszewski, który w najbliższych dniach zapowiada też wizytę w złotoryjskiej komendzie.

Ujawniony przez Tomaszewskiego dokument datowany jest na sierpień tego roku. To tzw. dobowa karta efektywności, w którą funkcjonariusze wpisują m.in. liczbę interwencji, kontroli, przestępstw czy wykroczeń ujawnionych podczas patrolu. Zakreślone są na niej niektóre pola. U dołu kartki widoczna jest także adnotacja komendanta złotoryjskiej policji, młodszego inspektora Jacka Bandyka, następującej treści: „Proszę pisemnie wyjaśnić brak aktywności i efektywności wskazanych patroli”.

Dla Patryka Tomaszewskiego jest to dowód patologii, jaka panuje w policji w Złotoryi. Pod opublikowanym zdjęciem, które – jak twierdzi – uzyskał w ramach pracy dziennikarskiej, Tomaszewski dodaje swój komentarz: „WIĘKSZOŚĆ POLICJANTÓW W POLSCE WIE, ŻE JAK NIE WYKAŻĄ SIĘ W TRAKCIE SŁUŻBY TO MUSZĄ TŁUMACZYĆ SIĘ SWOIM PRZEŁOŻONYM. Mieliśmy przykład z Włodawy i Malborka, teraz kolejnym dowodem jest Komenda Powiatowa Policji w Złotoryi, gdzie policjanci rozliczani są z nałożonych mandatów czy skierowanych wniosków do sądu. Jeśli nie wykażą się aktywnością to po każdej służbie muszą się tłumaczyć z braku wyników, pisząc notatkę służbową. W tej komendzie każdy ukarany wpisywany jest do zeszytu wraz z podaniem kwoty na jaką został ukarany. Policjanci w czasie odpraw są straszeni zwolnieniem ze służby, a przełożeni używają zwrotów typu: „droga wolna nikt nikogo tu nie trzyma jak się nie podoba”. A wszystko to dzieje się pod kierownictwem komendanta, którym jest mł.insp. Jacek Bandyk.” (pisownia oryginalna – przyp. red.)

Czy każdorazowe tłumaczenie się komendantowi z liczby nałożonych mandatów lub skierowanych wniosków do sądu to rzeczywiście patologia czy też codzienna i zgodna z prawem praktyka?

Zdaniem Patryka Tomaszewskiego zdecydowanie to pierwsze: – Komendy w Polsce prześcigają się w mandatach. Często bywa na przykład tak, że bezdomni kilka razy dziennie karani są mandatem za picie alkoholu w miejscu publicznym. Wiadomo, że i tak nigdy go nie zapłacą. Ale najważniejsze, żeby w policyjnych statystykach wszystko grało – tłumaczy i dodaje, że od dłuższego czasu atmosfera w złotoryjskiej policji jest fatalna, a pogorszyła się jeszcze po opublikowaniu opisanego dokumentu. Podobno są informacje, że w miejscowej komendzie próbują ustalić kto mu go przesłał.

O komentarz poprosiliśmy sierżant Dominikę Kwakszys, oficera prasowego KPP w Złotoryi. Rzeczniczka nie odniosła się do autentyczności opublikowanego dokumentu stwierdzając, że w tym przypadku „mamy do czynienia ze zdjęciem”. Potwierdziła jednak, że w miejscowej komendzie istnieje coś takiego, jak karta dobowej efektywności funkcjonariuszy, wypełniana każdorazowo przez policjantów po zakończonej służbie.

Z e-mailowej odpowiedzi dowiedzieliśmy się również, że komendant Bandyk za każdym razem prosi kierowników komórek organizacyjnych o analizę aktywności i efektywności służb pełnionych przez policjantów, co wynika wprost z ustawy o Policji oraz zarządzeń Komendanta Głównego Policji.

– W tym konkretnym przypadku komendant w ramach nadzoru nie prosił policjantów o wyjaśnienia, natomiast zwrócił się do Naczelnika Wydziału Prewencji o sporządzenie dokumentacji służbowej stanowiącej analizę aktywności i efektywności policjantów, ponieważ to właśnie naczelnik pełni bezpośredni nadzór nad policjantami pełniącymi służbę w pionie prewencji – tłumaczy rzeczniczka i dodaje: – Funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi nie tłumaczą się i nigdy nie tłumaczyli z liczby nałożonych mandatów oraz wniosków skierowanych do sądu. Komendant nie żąda i nie żądał od policjantów pisemnego tłumaczenia dotyczącego aktywności i efektywności w służbie na podstawie wystawionych mandatów lub wniosków do sądu. W każdym przypadku decyzja co do rodzaju zastosowanego środka prawnego zależy wyłącznie od policjanta przeprowadzającego interwencję. Natomiast warte podkreślenia jest to, że istotą pełnienia służby nie jest ilość wystawionych mandatów czy wniosków do sądu, natomiast jest nią aktywność i efektywność funkcjonariuszy, polegająca na realizacji powierzonych zadań oraz reagowaniu na popełniane przestępstwa i wykroczenia, której oczekują od nas mieszkańcy – dodaje Dominika Kwakszys.

Wątpliwości wzbudza również kwestia jawności ujawnionego dokumentu, do którego w opinii Patryka Tomaszewskiego, dostęp może mieć każdy obywatel. Nieco inaczej uważa natomiast sierż. Dominika Kwakszys. – Nie jest on wprawdzie objęty żadną klauzulą tajności, ale też nie jest to dokument urzędowy, ale wewnętrzny dokument służbowy, do którego wgląd mają tylko policjanci. Służy on przede wszystkim ocenie pracy policjantów. Gdyby ktoś z zewnątrz chciał go uzyskać, musiałby złożyć wniosek, który byłby indywidualnie rozpatrywany, głównie pod kątem udostępnienia informacji publicznej – tłumaczy rzeczniczka.

Zasadnym wydaje się wobec tego pytanie, kto i czy w legalny sposób uzyskał dokument, który ostatecznie znalazł się na Facebooku Patryka Tomaszewskiego, a także czy jego publikacja wraz z widocznymi nazwiskami była zgodna z prawem. Złotoryjska policja nie zamierza jednak w tej chwili podejmować żadnych działań wobec sygnalisty.

Komendę w Złotoryi odwiedzili niedawno funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej we Wrocławiu. Przeprowadzona przez nich kontrola dotycząca nacisków na pracowników nie wykazała jednak żadnych nieprawidłowości.

Dodaj komentarz