Kto „żądłem” Miedzi? Snajperzy walczą o miejsce w składzie

Mateusz Piątkowski wraca do dobrej dyspozycji. Dowodem dwie bramki w sparingu ze Śląskiem Wrocław

Mateusz Piątkowski, Fabian Piasecki, Mateusz Szczepaniak i Petteri Forsell – to zawodnicy, z których dziś trener Dominik Nowak może wybierać, szukając najlepszego kandydata na pozycję nr 9. Jak przyznaje szkoleniowiec, to nie kłopot, a prawdziwy problem… bogactwa. Któremu z piłkarzy najbliżej do wyjściowej jedenastki legniczan na wyjazdowy mecz z Wisłą Płock?

Spośród wszystkich zawodników w kadrze Dominika Nowaka to Mateuszowi Piątkowskiemu najbliżej do miana klasycznej „dziewiątki”. Gracz, który rzemiosła uczył się najpierw w Orle Piława Dolna trafił do Legnicy w połowie poprzedniego sezonu, z Wisły Płock. I gdyby nie uraz oraz zniżka formy w trakcie przygotowań do ekstraklasowych rozgrywek, z pewnością byłby dziś pewny, że w starciu z byłym klubem wybiegnie na murawę od pierwszej minuty. W ciągu jednej rundy w I lidze Piątkowski „ukąsił” w sumie ośmiokrotnie, stając się czołowym snajperem zielono-niebiesko-czerwonych. Sezonu 2018/19 na razie nie może jednak zaliczyć do udanych. Na ekstraklasowych boiskach pojawił się dotychczas tylko pięciokrotnie (3 mecze w pełnym wymiarze czasowym – przyp. red.), zdobywając jedną bramkę.

Dominik Nowak

– To, że Mateusz nie gra to efekt urazu, który doskwierał mu przez cały okres przygotowawczy, ale i słabszej formy. Dziś powoli dochodzi do formy, którą prezentował. Zna moje oczekiwania, rozumiemy się doskonale. Od siebie Mateusz także oczekuje więcej i chce wrócić do dobrej dyspozycji – tłumaczy Dominik Nowak.

Piątkowski walczy o powrót do gry, co udowodnił w ostatnim sparingu ze Śląskiem Wrocław. Strzelił dwa gole i – jak interpretuje opiekun ekipy z Orła Białego – dał dobry sygnał sztabowi trenerskiemu. Nie oznacza to z pewnością, że stał się pewniakiem przy obsadzaniu pozycji napastnika przed starciem z Wisłą. Szczególnie, że jego miejsce w tym sektorza boiska z powodzeniem zajął Petteri Forsell. Ta dość zaskakująca decyzja trenera Nowaka obroniła się bardzo szybko. Fin ma na koncie już cztery trafienia, w ostatnich meczach ligowych wzbudzał zachwyt obserwatorów i komentatorów. Skąd pomysł, by to właśnie on rozbijał obronę rywali?

Fabian Piasecki nie strzela goli, ale trudno dziś wyobrazić sobie Miedź bez niego

– Po urazie Mateusza wiedzieliśmy, że należy szukać tej dziewiątki. Potwierdzały to chłodne analizy – byliśmy nieskuteczni. To bolało tym bardziej, że stwarzaliśmy sobie sytuacje. Petteri wyglądał coraz lepiej na treningach, w trakcie meczów oddawał dużo strzałów na bramkę. Nie bez znaczenia był też fakt, że w przeszłości zaliczył epizody na pozycji napastnika u trenera Tarasiewicza. Wybraliśmy ten wariant i okazał się skuteczny – wyjaśnia Nowak.

W ofensywie szkoleniowiec ma zresztą ogromny ból głowy. Dodajmy – pozytywny. Fabian Piasecki na tyle dobrze radzi sobie na skrzydle, że trener zdecydował się nie przesuwać go bliżej bramki przeciwnika. Aby w pełni zrozumieć komfort, jaki przy desygnowaniu wyjściowego składu czuje Nowak, trzeba także dodać, że tuż przed zamknięciem okienka transferowego jego skład wzmocnił Mateusz Szczepaniak. Piłkarz doskonale znany zarówno nad Kaczawą, jak i w Lubinie. To właśnie z Legnicy zapracował na transfer do ekstraklasy. Dziś ma ponownie pomóc miedziance w gromadzeniu punktów.

Z zadań napastnika Petteri Forsell wywiązuje się dziś więcej niż przyzwoicie

– Mateusz potrzebuje czasu, nie wskoczy od razu do wyjściowego składu. Musi też zrozumieć to, co realizujemy. To bardzo dobre wzmocnienie i uważam, że będzie mocnym ogniwem drużyny, która walczy o miejsce w pierwszej ósemce stawki – komentuje trener zielono-niebiesko-czerwonych.

Dziś najbliższy gry na „dziewiątce” pozostaje zatem Forsell, którego postawę dostrzegł nawet selekcjoner Finlandii. Dysponujący atomowym uderzeniem gracz może jednak w każdej chwili wrócić do formacji pomocy, by „na szpicy” zrobić miejsce dla Piątkowskiego, Piaseckiego lub Szczepaniaka.

– Przed nami kluczowy tydzień w kontekście tej rywalizacji. Przyznam, że to nie mój jedyny ból głowy, bo doskonała rywalizacja trwa także w innych formacjach, zaczynając od bramkarzy, przez obronę i pomoc. Dla mnie to oczywiście bardzo pozytywne zjawisko, jednak i trudne decyzje. Widząc dwóch zawodników na zbliżonym poziomie jestem przecież świadomy, że jeden z nich nie zagra i będzie niepocieszony – kończy Dominik Nowak.

Dodaj komentarz