Wznowili prace na S3. Czy zdążą w terminie?

Po długiej przerwie na budowę drogi ekspresowej S3 na odcinku Lubin-Polkowice wrócili pracownicy i maszyny. Chociaż wydaje się to już mało prawdopodobne, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wciąż wierzy, że jeśli od dziś wszystko pójdzie zgodnie z planem, w najbliższe wakacje trasa będzie gotowa.

W zeszłym tygodniu informowaliśmy, że pomimo zapewnień głównego wykonawcy, na problematycznym odcinku nadal nie pojawili się pracownicy, a GDDKiA od miesiąca czeka na wyjaśnienia ze strony konsorcjum firm Salini Polska i Pribex. Sytuacja wreszcie się poprawiła.

Jak zapewnia Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA, wykonawca zaczął wdrażać już długoterminowy program naprawczy, który wcześniej został przez Dyrekcję zaakceptowany i uznany jako realny. – Program ten ma na celu dużo wyższą mobilizację środków i kadr niż dotychczas, aby jak najbardziej zniwelować zaległości czasowe. Liczymy, że dzięki niemu uda się osiągnąć termin zakończenia prac najbardziej zbliżony do tego, który jest przewidziany w kontrakcie (czerwiec 2018 r. – przyp. red– uważa Krynicki. – Jeśli wykonawca utrzyma to, co zaczął już wprowadzać i dopisze pogoda, od której także dużo zależy, to myślę, że w wakacje będziemy mogli się cieszyć tą trasą – dodaje rzecznik.

Jednym z ważniejszych założeń wspomnianego programu ma być prowadzenie prac w okresie od 15 grudnia do 15 marca, czyli w czasie, w którym zgodnie z umową prace mogą być wstrzymane ze względu na gorsze warunki pogodowe. – Jako inwestor nie możemy egzekwować od wykonawców, żeby w tym czasie prowadzili roboty, ale, chcąc nadrobić stracony czas, wydaje się to konieczne. Poza tym sami to ujęli w swoim programie naprawczym – informuje rzecznik.

Jan Krynicki zapewnia także, że GDDKiA cały czas trzyma rękę na pulsie i jeżeli okazałoby się, że konsorcjum przestaje realizować program, to Dyrekcja ma na to „odpowiednie narzędzia”. Jednym z takich narzędzi, choć raczej ostatecznym, jest wypowiedzenie umowy z winy wykonawcy. Byłaby to najbardziej dotkliwa z kar, jakie może ponieść konsorcjum, ponieważ kosztowałaby ona go aż 10 procent wartości całego kontraktu, co w przypadku tej inwestycji wyniosłoby około 56 mln złotych.

Dziś w okolicach Kaźmierzowa za Polkowicami zobaczyliśmy, po raz pierwszy od dłuższego czasu, sprzęt budowlany. Wkrótce okaże się, czy wykonawcy na poważnie wzięli się do pracy, czy to tylko przysłowiowa jaskółka, która wiosny nie czyni.

Fot. Urszula Romaniuk

Dodaj komentarz