Jest wyrok dla kobiety, która napadła na konduktorów Kolei Dolnośląskich

Dziś rano zapadł wyrok dla kobiety, która w czerwcu ubiegłego roku zaatakowała dwójkę konduktorów Kolei Dolnośląskich. Julia S. będzie musiała przez osiem miesięcy wykonywać prace społeczne, dodatkowo wypłaci nawiązkę dwójce poszkodowanych pracowników przewoźnika.

O 240 godzin prac społecznych rozłożonych na osiem miesięcy i wypłatę nawiązki w wysokości po 1 tys. zł dla obojga poszkodowanych wnioskowała zarówno prokuratura, jak i obrońca konduktorów. Na taki wymiar kary zgodziła się też sama oskarżona. W piątek sąd przychylił się do wniosku o dobrowolne ukaranie i wydał postanowienie w tej sprawie. Uzasadniając decyzję sąd, podkreślił znaczny stopień szkodliwości czynu, jakiego dopuściła się pasażerka pociągu.

Przypomnijmy, że chodzi o sprawę pobicia pracowników Kolei Dolnośląskich, do którego doszło w czerwcu ubiegłego roku. Na zabezpieczonym przez przewoźnika materiale z monitoringu widać, że podczas wjazdu pociągu na stację Wrocław Główny, do miejsc, na których siedzieli pracownicy KD, podeszła kobieta, która zaczęła się awanturować, a następnie szarpać jedną z konduktorek. W jej obronie stanął kolega z pracy, który również został zaatakowany przez Julię S. Konduktorzy tłumaczą, że wpływ na zachowanie kobiety mógł mieć fakt, że ta wcześniej została poproszona przez poszkodowaną o zmianę zajmowanego miejsca.

– Tej kobiety nie dało się uspokoić. Ani rozmowa, ani groźby wezwania policji lub straży ochrony kolei nie działały na nią – mówił nam poszkodowany konduktor. – Ta kobieta była bardzo agresywna, jak na kobietę miała bardzo dużo siły, a my mogliśmy się tylko bronić – dodał.

Mecenas Mirosław Eulenfeld, który przed sądem reprezentował kolejarzy, po rozprawie nie krył zadowolenia z wyroku. – Pani będzie miała dużo czasu na przemyślenie skutków swoich działań – komentuje adwokat.

Władze Kolei Dolnośląskich wierzą, że zdarzenie to może być początkiem dyskusji o przywróceniu pracownikom kolei statusu funkcjonariuszy publicznych. Gdyby konduktorzy, tak jak miało miejsce to przed laty, byli funkcjonariuszami publicznymi, śledztwo w podobnych sprawach byłoby podejmowane z urzędu, a napastniczce groziłaby znacznie wyższa kara.

O tym, dlaczego poszkodowani zdecydowali się zgłosić sprawę do sądu, w materiale  TVRegionalna.pl:

Bartosz Senderek (TuWrocław.com)

Dodaj komentarz