Remont w Bartoszowie? Pretensje zamiast radości

Mieszkańcy podlegnickiego Bartoszowa alarmują, że po zakończeniu trwającego w ich wsi remontu droga będzie zbyt wąska. – Czekaliśmy na ten remont tyle lat, a jak już go robią to tak, żeby zaraz był kolejny kłopot – usłyszeliśmy od poirytowanych bartoszowian. Wójt gminy nie rozumie tych głosów i przekonuje, że przy projektowaniu zadania uwzględniono wszystkie postulaty lokalnej społeczności.

O protestach bartoszowian pisaliśmy w lutym, niedługo po zapowiedzi remontu drogi biegnącej przez wieś. Mieszkańcy podkreślali wtedy, że brakuje tam chodnika i pobocza, a droga, którą codziennie jeżdżą ciężarówki jest w fatalnym stanie. Wyjaśniali, że nauczyli się już żyć z uciążliwością, ale nie stracili wiary, że ruch na drodze wreszcie się zmniejszy i tym samym poprawi bezpieczeństwo.

Dziś, gdy drugi etap prac jest już w zaawansowanej fazie, ponownie się skarżą – tym razem na to, że wykonawca nie wsłuchał się w ich głos. A okazja do tego była choćby kilka miesięcy temu, gdy wybierali sołtysa. Na zebraniu stawiła się blisko setka osób, w tym zarówno mieszkańcy, jak i projektant modernizacji, na którym lokalna społeczność, jak wspominają miejscowi, nie zostawiła suchej nitki. Na czym polegał spór?

– W naszej wsi ludzie prowadzą działalność. Są rolnicy z ciężkim sprzętem, firmy z ciężarówkami. A ta droga po remoncie będzie jeszcze węższa niż była! – irytuje się mieszkanka Bartoszowa. – To doprowadzi do tego, że ciężarówka nie będzie mogła się minąć z samochodem jadącym z naprzeciwka. Przy tym ruchu, co u nas, szybko zaczną się kolizje i wjeżdżanie na chodnik. To będzie kłopot na lata, który spadnie na nasze dzieci – przewiduje.

Bartoszowanie widzą rozwiązania, które mogą wyeliminować tę niedogodność. Proponują, by drogę poszerzyć np. kosztem pasa zieleni. Alarmują, że jeśli w trakcie trwania prac wykonawca nic z tym nie zrobi, w przyszłości drogę będzie trzeba nawet… rozebrać. W ich imieniu do wójta napisał już Wiesław Buń, który w przeszłości także reprezentował bartoszowian, domagając się od władz rozpoczęcia wyczekiwanego od lat remontu.

– Dziś powinniśmy się wyłącznie cieszyć, że droga nie będzie już dziurawa i że nareszcie powstaną we wsi chodniki. Ale mieszkańcy protestują, przychodzą też do mnie, bo po rozwiązaniu problemu pojawi się nowy kłopot. Kłopot dla mieszkańców, którzy będą skazani na komplikacje i utrudnienia, a te będą miały wpływ na kolejne pokolenia – uważa Buń.

Tymczasem wójt gminy jest zaskoczony roszczeniami mieszkańców. Zdecydowanie zaprzecza, że droga po zakończeniu remontu będzie węższa niż w przeszłości, odsyłając zainteresowanych do projektu. Wylicza też, że jako włodarz Legnickiego Pola zrobił wszystko, by spełnić postulaty bartoszowian.

– Nie było innej technicznej możliwości zaprojektowania drogi przez Bartoszów niż w takiej formie, jak powstaje. Brakowało chodnika i on tam wreszcie będzie, choć trzeba było zasypać w tym celu przydrożny rów. Zresztą zwróciliśmy się do ministerstwa o odstępstwo w kwestii wymaganej szerokości chodnika. Powinien mieć 2 metry, a na dalszym przebiegu tej drogi, obecnie remontowanym, dostaliśmy zgodę, by był węższy – wyjaśnia Henryk Babuśka, wójt Legnickiego Pola. – Mieszkańcy skarżyli się na natężenie ruchu, a chodnik to rozwiązanie. Projektant miał na uwadze to, że jednym z głównych problemów było zagrożenie dla pieszych, m.in. dla dzieci, które uczęszczają do tamtejszej szkoły. Starali się to od wielu, wielu lat – przypomina.

Henryk Babuśka, wójt Legnickiego Pola

Co natomiast z sugestią, by zrezygnować z pasa zieleni i wykorzystać przestrzeń, np. na poszerzenie drogi?

– Projektant pracował zgodnie z przepisami, a te wskazują, że musi powstać część oddzielająca chodnik od jezdni. Zresztą, na etapie projektowania pytaliśmy mieszkańców, czy odstąpią ze swojej działki półmetrowy pas, dzięki czemu zyskalibyśmy więcej miejsca. Nikt się nie zgodził – zapewnia wójt.

Choć mieszkańcy podlegnickiej wsi wyczekiwali remontu od lat, dziś nie są zadowoleni z rozwiązań zastosowanych przez projektanta. Zamiast pełnej radości w Bartoszowie panuje dziś zatem konsternacja i niepokój. Oby niezadowolenia udało się uniknąć w przyszłości. Wójt zapowiedział już bowiem, że po zakończeniu prac szacowanych nawet na 4 mln zł, gmina planuje kontynuować remont tej drogi, już za wsią – w kierunku terenów Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej pod Legnickim Polem.

Dodaj komentarz