Lubin chce podwoić liczbę miejsc w żłobkach!

Fot. Pixabay

Władze miasta chcą stworzyć nawet 300 nowych miejsc w żłobkach. Co ciekawe, nie w miejskich, a w prywatnych placówkach. Jednak ceny będą znacznie niższe niż w tej chwili, bo miasto planuje dopłacić do każdego malucha.

– Chcę, by powstały nowe miejsca w żłobkach. Ale to nie miasto będzie je budować, a właściciele prywatnych placówek. Lubin zaś dopłacałby do każdego dziecka kilkaset złotych – mówi prezydent Lubina Robert Raczyński.

W tej chwili miejsce w prywatnym żłobku kosztuje około 800 zł, podczas gdy w miejskiej placówce – 380 zł. Dzięki dofinansowaniu z miasta, można by tę różnicę zniwelować.

– Właśnie konsultujemy ten projekt. Dwa dni dni temu odbyło się się pierwsze spotkanie (pisaliśmy o nim wcześniej TUTAJ – przyp. red.). Chcemy, by miejsce w żłobkach prywatnych kosztowało podobnie jak publicznych – 300, 400 zł. Kolejne spotkanie planujemy 5 kwietnia – mówi Damian Stawikowski, sekretarz Lubina.

W naszym mieście funkcjonują w tej chwili dwa żłobki publiczne i jedna grupa żłobkowa. W sumie to 231 miejsc dla najmłodszych dzieci w wieku do 2,5 roku. To za mało jak na potrzeby takiego miasta. Na rynku powstały więc również placówki prywatne.

– Jest dziesięć prywatnych przedszkoli i cztery prywatne żłobki – wylicza Damian Stawikowski. – Zachęcamy ich właścicieli, by stworzyli nowe miejsca dla najmłodszych dzieci. Chcielibyśmy, by od września tego roku powstało nawet 300 nowych miejsc w żłobkach. W ten sposób podwoilibyśmy obecną liczbę. A miasto Lubin podjęłoby trud współfinansowania miejsc w prywatnych żłobkach – dodaje.

Władze miasta przedstawiły już swoją propozycję właścicielom prywatnych placówek. I choć odbyło się dopiero pierwsze, wstępne spotkanie, pomysł już się spodobał.

– Cieszymy się, że zaczęło się coś dziać – stwierdza Luiza Sałaj z Klubu Dziecięcego Serduszkolandia. – Widzimy, że jest zapotrzebowanie na rynku na opiekę dla dzieci w wieku 1-3 lata. Gdybyśmy otrzymali dofinansowanie z miasta, moglibyśmy obniżyć ceny karnetów i rodzicom byłoby łatwiej – mówi, przyznając, że już od jakiegoś czasu myśli nad rozbudową swojego klubu dziecięcego.

– Mam nadzieję, że na kolejnym spotkaniu, które ma się odbyć w kwietniu, poznamy już konkrety. Jeśli rzeczywiście będzie finansowa pomoc ze strony miasta, to myślę, że jak najbardziej można pomóc rodzicom najmłodszych i otworzyć kolejny punkt. Ciężko jednak podjąć decyzję o rozbudowie, dopóki nie będzie pewne, że otrzymamy dofinansowanie, tym bardziej, że jesteśmy niewielką placówką, na 15 osób. Mam jednak nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrą stronę – mówi Paulina Mielczarek z Klubu Malucha Tygrysek, przyznając, że zapotrzebowanie na rynku jest, często do jej klubu dzwonią rodzice, szukając miejsca dla swoich pociech. – My będziemy szczęśliwi i rodzice, ponieważ byłoby taniej. W tej chwili zdarza się, że gdy usłyszą, jaka jest cena, rezygnują, mówiąc, że nie opłaca im się w tej sytuacji wracać do pracy – dodaje.

Miasto chciałoby, by ich propozycja zaczęła funkcjonować już w tym roku, od września. Na razie jednak trwają konsultacje społeczne.

Dodaj komentarz