Redukcja zatrudnienia, brak wymiany pokoleniowej i narażanie pracowników na niebezpieczeństwo to główne zarzuty związkowców wobec dyrektora Huty Miedzi „Legnica”, Artura Wiąznowskiego. Organizacje związkowe działające w legnickiej hucie napisały list otwarty, w którym pytają dyrektora między innymi o to, czy sztuka hutnicza w Legnicy ma być skazana na wymarcie?
– Dzisiaj utrzymujemy, że sytuacja ta osiągnęła już poziom krytyczny – twierdzą związkowcy. – Dalsze obniżanie zatrudnienia jest szkodliwe dla przyszłości zakładu i przez to może być zagrożone bezpieczeństwo pracy, jak i poziom i jakość produkcji – ostrzegają.
Dyrektor legnickiej huty przyznał związkowcom, że od 2008 roku zatrudnienie zostało zredukowane o około 10 proc., a więc o ponad 100 stanowisk.
– Trzeba podkreślić, że zmiany zaczęliśmy od dyrekcji i kadry kierowniczej. Na początku zmian z sześciu dyrektorów zarządzających zredukowaliśmy ich liczbę do dwóch, a ilość kierowników komórek organizacyjnych zmniejszyliśmy o ponad 25 proc. – tłumaczy Artur Wiąznowski, dyrektor HM „Legnica”. – Większość redukcji zatrudnienia dotyczyła obszarów administracji i służb technicznych huty, a nie bezpośrednio produkcji. Redukcje zatrudnienia wiążą się także z naturalnym ruchem pracowników, głównie odejściami na emeryturę i są wspierane odpowiednimi modyfikacjami struktury organizacyjnej, zwiększeniem nakładów na BHP i inwestycjami – dodaje dyrektor.
Działacze związkowi utrzymują jednak, że ze względu na redukcję zatrudnienia nie ma pełnych obsad przy obsłudze agregatów hutniczych, co może skutkować wzrostem ilości wypadków spowodowanych nadmiernym pośpiechem.
– W okresie 2009 – 2014 wydaliśmy na koszty i inwestycje powiązane z bezpieczeństwem i higieną pracy kwotę prawie 150 mln zł. Skumulowane za ten okres wydatki na remonty i inwestycje w hucie to olbrzymia kwota prawie 0,5 miliarda złotych – broni się dyrektor.
– Przyznajemy, że na inwestycje w hutę są wydatkowane niebagatelne kwoty, jednak są to nakłady konieczne, abyśmy mogli dalej produkować. W większości są to inwestycje odtworzeniowe, a nie rozwojowe. Świat idzie do przodu, a my stoimy w miejscu, lub co gorsza, cofamy się – alarmują związkowcy.
– Przy braku zmiany prowadzonej przez pana dyrektora polityki kadrowej, będziemy zmuszeni do podjęcia kroków, aby przeszkodzić w kontynuowaniu tego szkodliwego dla załogi sposobu zarządzania zasobami ludzkimi – informują w liście związkowcy.
I wszystko wskazuje na to, że będą zmuszeni do podjęcia innych kroków, być może nawet strajku, ponieważ dyrektor nie zamierza zmienić sposobu zarządzania zakładem.
– Trzeba to powiedzieć uczciwie – w hucie nadal będziemy realizować programy wiążące się z obniżką kosztów, także związane, tam gdzie będzie to możliwe, ze zmianami organizacyjnymi. Mieszczą się w tym, powiązane z odejściami na emerytury, zmiany zatrudnienia. Mieści się też, tam gdzie jest to zasadne, szersze wykorzystanie firm świadczących określone usługi na rzecz huty – mówi Wiąznowski.
Do kwestii outsourcingu, a zatem zlecania zadań firmom zewnętrznym przez hutę, związkowcy podchodzą bardzo sceptycznie.
– Outsourcing to nie jest lekarstwo na chorobę zwaną obniżką zatrudnienia, bo jak każde lekarstwo ma skutki uboczne, niewłaściwie zastosowane i niezgodnie ze sztuką może po prostu szkodzić lub zabić pacjenta – odpowiadają.
DRM/ FOT. KGHM
Szczerze jak dla mnie to dobrze mam znajomego który tam pracuje, pracowanie w hucie jak z resztą tam piszę że działa szkodliwie na zdrowie pracownika.I według mnie powinni to zamknąć nie dość że zagraża pracownikowi to także środowisku.Pozdrawiam.
sam sie zamknij
SAM SIE ZAMKNIJ BURAKU