Jan M. jest na wolności. Sąd zgodził się na przerwę!

– Jan M. widywany jest w Lubinie i w Osieku. A przecież powinien być w więzieniu! – poinformował nas jeden z Czytelników. Jak się okazuje, były milicjant skazany za Zbrodnię Lubińską, rzeczywiście wyszedł na wolność. Ze względu na zły stan zdrowia skazanego, sąd zgodził się na półtoramiesięczną przerwę w odbywaniu wyroku.

Jak potwierdza Jacek Krawczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Katowicach, tamtejszy wymiar sprawiedliwości udzielił Janowi M. przerwy w wykonywaniu kary na okres 45 dni.

– Z treści uzasadnienia postanowienia sądu wynika, że w świetle przedstawionej przez skazanego dokumentacji lekarskiej, stan zdrowia skazanego – mimo przeprowadzonej operacji – w dalszym ciągu wymaga intensywnego leczenia, pogłębionej specjalistycznej diagnostyki. Niezbędna jest również rehabilitacja kardiologiczna przeprowadzana w ośrodku dysponującym odpowiednim wyposażeniem, zapewniającym skuteczność terapii i właściwe, dalsze usprawnienie stanu zdrowia – zaznacza sędzia Jacek Krawczyk.

Rzecznik zaznacza też, że powyższe świadczenia medyczne – dokładnie chodzi o leczenie kardiologiczne – nie mogą być realizowane przez więzienną służbę zdrowia, stąd decyzja o półtoramiesięcznej przerwie.

Swoje postanowienie katowicki sąd wydał 7 marca, co oznacza, że Jan M. powinien wrócić do więzienia w Bytomiu w miniony weekend. Póki co nie udało nam się ustalić czy mężczyzna wrócił. Skoro jest widywany na ulicach, jest to raczej wątpliwe. Tym bardziej, że sąd spodziewa się kolejnych dokumentów o konieczności kontynuowania leczenia na wolności.

Sprawa Jana M. ciągnie się już kilkanaście lat i trudno nie oprzeć się wrażeniu, że były milicjant kpi sobie z prawa. W 2007 roku został skazany prawomocnym wyrokiem, ale wciąż unikał więzienia, wskazując na swój zły stan zdrowia. W marcu ubiegłego roku sąd podjął zawieszone postępowanie wykonawcze i jednocześnie nie uwzględnił wniosku skazanego o dalsze odroczenie wykonania kary. Zdecydował, że jego stan zdrowia jest na tyle dobry, że może już odsiedzieć swoją karę – 3,5 roku więzienia – pod warunkiem, że zakład karny będzie wyposażony w oddział szpitalny.

Jan M. miał się stawić w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu w kwietniu 2017 roku. Jednak okazało się, że jednostka ta nie dysponuje takimi warunkami, jakie są wymagane w stosunku do tego skazanego na podstawie opinii wydanej przez biegłego lekarza. Jako kolejne miejsce odsiadki wskazano więc Zakład Karny nr 2 w Łodzi. Wtedy mężczyzna przedstawił skierowanie na zabieg kardiochirurgiczny. Sąd wstrzymał więc wykonanie kary i zlecił biegłemu wykonanie opinii uzupełniającej. Ostatecznie wszystkie warunki spełnił areszt śledczy w Bytomiu, gdzie w lipcu ubiegłego roku trafił były milicjant. Jan M. spędził w więzieniu zaledwie kilka miesięcy – do marca tego roku. Czy jeszcze do niego wróci?

Przypomnijmy, że Jan M. w sierpniu 1982 roku był zastępcą komendanta milicji w Lubinie. Prokuratura zarzuciła mu tzw. sprawstwo kierownicze, czyli dowodzenie akcją mającą spacyfikować lubińskich demonstrantów. Od milicyjnych kul zginęło wówczas trzech uczestników zamieszek: Michał Adamowicz, Andrzej Trajkowski i Mieczysław Poźniak.

Dodaj komentarz