Hieny cmentarne – nowe pokolenie

Wybieramy się na cmentarz, by w spokoju i ciszy pomodlić się za zmarłego. Podczas porządkowania grobu coś przykuwa naszą uwagę. Na pomniku ktoś zostawił kartkę z prośbą o pilny kontakt. Taka sytuacja przytrafiła się jednej z naszych Czytelniczek. – Co to ma znaczyć? – pyta oburzona kobieta.

Oszuści nie mają skrupułów. Zarobek zwęszyli już nawet na cmentarzu. Po sposobach „na wnuczka” czy „na policjanta” przyszła pora na nową metodę. Tym razem na celowniku znalazły się rodziny zmarłych osób.

Otrzymaliśmy niepokojące sygnały od Czytelników. – Wybrałam się na cmentarz. Gdy wkładałam kwiaty i przestawiałam znicze, zobaczyłam coś, czego wcześniej nie było. Pod zniczem ktoś zostawił kartkę z napisem „Ważna informacja. Proszę o pilny kontakt” i numerem telefonu. Bardzo się przestraszyłam i zadzwoniłam – napisała do nas lubinianka.

Kartka jest wielkości wizytówki, zalaminowana, zostawiona pod zniczem lub przyklejona na pomnik. Po wybraniu numeru, w telefonie zgłasza się młody mężczyzna. Zgodnie z tym co mówi – pomoże nam zdobyć pieniądze tytułem odszkodowania za osobę zmarłą. Kartki zostawia na grobach osób, które zmarły przed ukończeniem 55. roku życia, bo – jak wyjaśnia – z reguły ginęły na drogach, w wypadkach, w niewyjaśnionych okolicznościach. Z racji tego, że zmieniło się ustawodawstwo, można dochodzić pieniędzy z ubezpieczenia i nasz rozmówca chętnie podpowie, czy mamy szansa na odszkodowanie. Twierdzi, że reprezentuje ogólnopolską kancelarię prawną, ale mimo naszych próśb nie chce podać jej nazwy. Dodatkowo przeprowadza ankietę.

– To zdobywanie konsumenta w nieetyczny sposób – reaguje Wiesława Sulima, Powiatowy Rzecznik Konsumentów w Lubinie. – Takich informacji w ogóle nie należy brać pod uwagę ani oddzwaniać. Ta kartka nie jest reklamą, bo nie zawiera niczego, co reklama powinna zawierać. Nie ma danych, siedziby firmy, numeru KRS. Możliwe, że firma chce zgromadzić bazę danych. Jeśli na ulotce, kartce, wizytówce nie ma danych firmy, nie traktujmy takich rzeczy poważnie. Co więcej, już samo wybranie numeru może być dla nas bardzo kosztowne – ostrzega rzecznik.

Jak dowiedzieliśmy się w Fundacji Konsumentów, prowadzonej pod egidą Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, wygląda to na niedozwoloną formę reklamy. – O takich sytuacjach powinno się poinformować odpowiedni organ. Możemy złożyć zawiadomienie do UOKiK. Skoro pan powiedział, że reprezentuje kancelarię prawną, zasadnym jest poinformowanie Okręgowej Izby Radów Prawnych oraz Okręgowej Rady Adwokackiej. Należy napisać zawiadomienie, aby wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Rada Reklamy to kolejny organ, do którego możemy się zwrócić – tłumaczy Marcin Pietrzyk z fundacji.

Wizytówki i ulotki nieznanego pochodzenia to powszechny problem. – Klient, który otrzymuje reklamę, musi mieć możliwość łatwego zweryfikowania nadawcy oraz ceny usługi. Biorąc pod uwagę te warunki, należy wykazać się szczególną czujnością i ostrożnie traktować oferty, czy to w formie ulotek, wizytówek czy dostarczane w inny sposób w ramach marketingu bezpośredniego. Przedstawiona sytuacja może zostać skierowana pod ocenę Komisji Etyki Reklamy, która orzeknie o legalności lub nielegalności działania – informuje Kamila Rogowska–Śwircz ze Związku Stowarzyszeń Rady Reklamy.

Czy zostawianie reklam na cmentarzu jest w ogóle etyczne? Wielu lubinian jest tym oburzonych. – Jestem matką i przychodzę do zmarłego dziecka. Syn zginął w wypadku. Kiedy znajduję taką informację, myślę, że może chodzi o wypadek, że może ktoś coś wie, że to jakiś świadek. A to zwyczajni oszuści – mówi mieszkanka Lubina.

Sytuacja wydarzyła się na cmentarzu w Oborze. Podobnie jak cmentarz w centrum Lubina, zarządzany jest on przez Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Godziny otwarcia cmentarza są ściśle określone, żeby unikać właśnie takich sytuacji, a miejsce jest pilnowane przez firmę ochroniarską.

Prezes MPO przyznaje, że o sprawie dowiedział się dopiero od nas i postara się temu przyjrzeć. Jak tłumaczy, nie jest to proste. – To miejski cmentarz komunalny, więc ma tu wstęp każdy. Nie mamy możliwości legitymować osób wchodzących na cmentarz, ani sprawdzać ich kieszeni czy torebek. Teren jest bardzo duży. Ochroniarz reaguje wówczas, gdy ktoś zachowuje się podejrzanie – mówi Edward Siwak, prezes MPO.

Jak się dowiedzieliśmy, cmentarz jest ubezpieczony od zdarzeń losowych, gdy np. przewróci się drzewo, ale nie od tego typu indywidualnych poczynań. – Ale takie sytuacje nie powinny mieć miejsca – dodaje Siwak.

Fot. K. Skoczylas

 

Dodaj komentarz