Dawne zwyczaje wigilijne

fot. pixabay

Dla wszystkich mieszkańców powojennego Dolnego Śląska – przesiedleńców, osadników czy tzw. repatriantów najważniejszym i najbardziej uroczystym momentem w obrzędowości bożonarodzeniowej była wieczerza wigilijna. Zazwyczaj zasiadano do niej po ukazaniu się pierwszej gwiazdy na niebie lub po zapadnięciu zmroku. Wieczerzę rozpoczynano od łamania się opłatkiem…

W jadłospisie wigilijnym znajdowały się dotychczas potrawy uznawane niegdyś za żałobne, w przeszłości zanoszone w ofierze na groby i spożywane także podczas uczt zadusznych. Do takich zaliczano przede wszystkim ciemny mak, groch, fasolę, bób, jabłka, miód.

Na stole gościły postne potrawy. Uważano, że na stole ma znaleźć się to wszystko co z pola, lasu, sadu, ogrodu i wody. Potraw miało być 12 lub 13 (ludność z Wileńskiego, Poleskiego, Wołynia, Tarnopolskiego, Stanisławowskiego, reemigrantów z Rumunii i Jugosławii). Jednak ilość potraw na stole uzależniona była od zasobności gospodarza i mogła ograniczać się do liczby siedmiu, pięciu lub nawet trzech.

Wśród potraw wigilijnych wyróżniamy trzy grupy:

Pierwsza to potrawy obrzędowe spożywane wyłącznie podczas wieczerzy wigilijnej: kutia z prażonej pszenicy, miodu i bakalii, makiełki (kluski z makiem), pierogi z makiem, potrawy z siemienia lnu i konopi – siemieniotka, konopiunka. Dla ludności pochodzącej z Kresów Wschodnich kutia była najważniejsza potrawą – od niej rozpoczynano lub nią kończono ucztę. Podrzucając porcję kutii do góry, wróżono o urodzaj – jeśli przykleiła się do belki sufitowej – zwiastowało to dobry urodzaj.

Druga grupa potraw to dawne i dzisiejsze pożywienie codzienne i świąteczne: barszcz, potrawy z kapusty, grochu, grzybów, suszonych owoców i ryb. Śledzie i ryby słodkowodne spożywali jako potrawy wigilijne wszyscy mieszkańcy Dolnego Śląska.

Do trzeciej grupy należały potrawy, które w dawnym miejscu zamieszkania spożywano w różnych okolicznościach, a po przybyciu na Dolny Śląsk tylko na wigilię. Były to podpłomyki( osadnicy z krakowskiego), tłukno (kasza owsiana z mlekiem i cukrem przyrządzana przez ekspatriantów z Wileńszczyzny), kisiel lub żurek z zakwaszonej wcześniej mąki owsianej.

Potrawy wigilijne posiadały magiczną moc – wspomniana kutia, nieparzysta liczba potraw (wyjątek liczba 12), aby zapewnić sobie urodzaj w przyszłym roku oraz obowiązek konsumowania wszystkich potraw, aby zapewnić sobie obfitość i dostatek, a także przyjemność w nowym roku. Zostawiano resztki potraw wigilijnych do ranka pierwszego dnia świat, dla przychylności duchów przodków, którzy o północy przychodzili ucztować, bądź „chodzić po kolędzie”. Czasami odkładano dla  nich po łyżce z każdej z potrawy lub zostawiano dla nich dodatkowe nakrycie. W niektórych rodzinach (Tarnopolskie, reemigranci z Jugosławii) kutia spożywana była z jednej miski, aby panowała zgoda w rodzinie.

auto tekstu: Anna Wawryszewicz, kustosz w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Głogowie.