Afera w ZUS: Końca śledztwa nie widać

Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze przedłużyła śledztwo w sprawie „rodzinnego interesu” w legnickim oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. – Nadal spływają do nas materiały z centrali Zakładu – tłumaczy prokurator Tomasz Czułowski.

Choć pierwsze przesłuchania osób zamieszanych w największą aferę w historii ZUS odbyły się już we wrześniu ub. r., w jeleniogórskiej prokuraturze nadal trwa analiza dokumentacji, jaką zgromadziła centrala Zakładu. Zawarte w niej ustalenia są niezwykle istotne dla postępowania – tłumaczą prokuratorzy.

– Sprawa w dalszym ciągu trwa, przesłuchano już ponad 20 osób, jednak nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. Nadal spływają do nas materiały z centrali ZUS, które są analizowane – informuje Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. I dodaje, że śledztwo w sprawie „rodzinnego interesu” zostało przedłużone do września br.

Przypomnijmy, że o największej aferze w historii Zakładu usłyszała cała Polska. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero po wewnętrznej kontroli.

– Kontrola wykazała nieprawidłowości w pracy oddziału. Część naszych klientów, korzystając z pewnego rodzaju układu czy bliskich relacji z pracownikami, niejednokrotnie były to bowiem rodziny, pozwalali sobie na płacenie w krótkim okresie czasu bardzo wysokich składek, a potem przez długi czas pobierania zasiłków chorobowych. Pracownicy uwikłani w ten proceder nie do końca nadzorowali ten proces, a raczej świadomie nie weryfikali podstaw płaconych składek, prawidłowości zwolnień lekarskich czy ich wykorzystania – tłumaczył Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

„Rodzinny interes”, który nad Kaczawą rozkręcili pracownicy oddziału ZUS, mógł przynieść korzyści w kwocie co najmniej 2 mln zł. Szczegóły sprawy jako pierwsza opublikowała „Gazeta Wyborcza”. Jej dziennikarze ustalili, że proceder miał trwać od 2011 r.

Dodaj komentarz